Spotkałem się z Janem Jakubem Cędrowskim, dyrektorem Incube’a szanowanej instytucji o równie poważnej nazwie: Uniwersytecki Inkubator Przedsiębiorczości przy Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Postanowiłem porozmawiać o inkubacji biznesów, ale rozmowa skręciła znacznie szerzej. I dobrze, bo jeśli rozważasz własny startup albo po prostu interesuje cię, gdzie szukać merytorycznego wsparcia dla swojego pomysłu, to Incube może cię zaskoczyć. Jak wystartować i się nie potknąć? Dowiedz się więcej o tym, jak przekształcić pomysł i start-up w sukces.
Zacznijmy od początku. Incube nie zajmuje się „projektami startupowymi”. Zajmuje się firmami. Albo raczej: eksperymentami, które mogą przekształcić się w realne przedsiębiorstwa. Takie podejście ma sens – bo nie każdy pomysł, nawet jeśli nosi metkę „startup”, staje się firmą. W Incube chodzi o to, żeby w warunkach kontrolowanych stworzyć coś, co ma szansę zadziałać na rynku. Ale nie każdy pomysł się nadaje. Inkubator działa w obszarze technologii i innowacji – najczęściej z branży IT i ICT. I tak, „technologia” to nie tylko sztuczna inteligencja i blockchain, ale też np. innowacje w przetwórstwie żywności. Dopóki jest pierwiastek innowacyjności, jest miejsce w inkubatorze.
To pytanie padło wprost. Czy trzeba mieć gotowy pomysł? Czy trzeba być studentem? Czy trzeba być młodym? Nie. Możesz być osobą 50+, która dopiero teraz decyduje się na własny biznes. Możesz być studentem, który dopiero szuka pomysłu. Możesz być korpoczłowiekiem, który dostrzegł niszę w swojej branży i czuje, że to „ten moment”. W Incube liczy się potencjał, nie metryka. A jeśli nie masz jeszcze konkretu, ale interesuje cię przedsiębiorczość, możesz wziąć udział w programach edukacyjnych. Jeśli masz już zalążek pomysłu – trafisz do ścieżki inkubacyjnej.
Tu robi się ciekawie, bo lista jest imponująca. Oto, co możesz dostać:
I co ważne – to wszystko odbywa się w duchu społeczności. Incube to nie firma wynajmująca biurka. To miejsce, gdzie łączą się ludzie i kompetencje.
Nie każdy projekt, który przechodzi przez inkubator, kończy się sukcesem. I bardzo dobrze. Jan Jakub Cędrowski otwarcie mówi o tym, że czasem największą wartością jest weryfikacja negatywna. Founderzy wychodzą z programów z przekonaniem, że nie są jeszcze gotowi, że muszą „zrobić piwot” albo… że przedsiębiorczość to jednak nie dla nich. Lepiej to odkryć w inkubatorze niż po przejedzeniu środków inwestora i utracie dwóch lat życia. Ale wiele projektów wychodzi z inkubatora z gotowym MVP, zdobywa finansowanie (np. z programów takich jak Startup Booster) i wchodzi na rynek. Kilkadziesiąt procent inkubowanych pomysłów zamienia się w realnie działające firmy. To dużo.
To, co padło z ust dyrektora Incube, uderza swoją prostotą: „Wcześniej myślałem, że pomysł jest najważniejszy. Dziś wiem, że najważniejsi są ludzie.” Jeśli masz świetny pomysł, ale nie masz determinacji – nic z tego nie będzie. Jeśli masz średni pomysł, ale dowozisz, uczysz się, słuchasz feedbacku – masz znacznie większe szanse. Incube nie tylko uczy, ale i testuje. Sprawdza, kto ma zapał, kto nie boi się konfrontacji z rynkiem, kto gotów jest modyfikować swój projekt, by dopasować go do realiów. A z drugiej strony – chroni. Przez sześć lat działalności nie zdarzyła się tam kradzież pomysłu. Pomysły są ważne, ale ważniejsze jest to, kto je realizuje.
Inkubator to jednostka Uniwersytetu Ekonomicznego, finansowana z dotacji publicznych, funduszy unijnych i działalności komercyjnej (najmu przestrzeni, studiów podyplomowych itd.). Działa więc w modelu misyjno-komercyjnym – i choć nie przynosi zysków, to „dowozi” wartość edukacyjną, społeczną i innowacyjną. Eksperci? Pracują pro bono. Z potrzeby dzielenia się wiedzą. Z poczucia misji. I tu Incube zyskuje jeszcze jeden wymiar – to dowód na to, że społeczna odpowiedzialność biznesu naprawdę działa.
We Wrocławiu działa cały ekosystem wsparcia dla innowacyjnych firm: od inkubatorów na Politechnice, przez akceleratory takie jak Concordia, po Park Technologiczny dla firm na dalszym etapie rozwoju. Każdy znajdzie dla siebie miejsce – niezależnie od tego, czy jest jeszcze na etapie pomysłu, czy już rozwija skalowalny model. Jeśli nosisz w sobie gdzieś głęboko dobry pomysł. Jeśli czujesz, że chcesz spróbować. Albo jeśli po prostu chcesz sprawdzić, czy się do tego nadajesz – Incube czeka. Nie musisz mieć planu biznesowego. Nie musisz mieć spółki. Wystarczy, że masz odrobinę odwagi. A jeśli wyjdzie? No cóż. To już zależy od ciebie.
Autor: Rafał Kufieta